Historia Towarzystwa Kulturalno - Społecznego

Dwadzieścia siedem lat działalności Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego w Ustroniu Morskim.

Z takiej okazji zacząć trzeba poważnie i od początku.

Działalność ludzi, zainteresowanych organizacją życia społeczno-kulturalnego swojego środowiska przybiera różnorakie formy. Zależą one od wielu czynników: lokalnych potrzeb i możliwości, ale także od upodobań i temperamentu ludzi, podejmujących społeczną działalność; czasem formy te wynikają z lokalnej tradycji lub warunków, w jakich działają nosiciele szlachetnych i pożytecznych pasji.

Dla realizacji swoich zainteresowań wybraliśmy formę towarzystwa społeczno-kulturalnego, nawiązując tym samym do długiej tradycji tworzenia już w poprzednich stuleciach towarzystw naukowych, oświatowych, krzewienia kultury fizycznej, sportu i innych. Myśląc z szacunkiem o swoich poprzednikach ani się nie spostrzegliśmy, jak nasze Towarzystwo osiągnęło i przekroczyło swoje ćwierćwiecze i wkroczyło w XXI wiek.

Pod koniec lat siedemdziesiątych była nas w Ustroniu Morskim niewielka grupa młodych jeszcze ludzi, którzy chcieli robić coś więcej, niż wymagał tego nasz zawód czy stanowisko. Najpierw dla siebie, potem dla innych; z początku nieformalnie, potem poprzez Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, którego oddział postanowiliśmy utworzyć w Ustroniu Morskim. Tak było najprościej, istniejący statut najzupełniej odpowiadał naszym potrzebom i - poza wszystkim - pozwalał na korzystanie ze środków publicznych na organizację imprez, wydawnictwa itp.

15 września 1980 roku odbyło się zebranie założycielskie Towarzystwa z udziałem ówczesnego Dyrektora Biura Zarządu Głównego KTSK Stefana Napierały, przyjęliśmy uchwałę o powołaniu Oddziału i wyborze władz. Oto skład pierwszego Zarządu:
  • Eugeniusz Koźmiński - prezes,
  • Roman Supiński - v-ce prezes,
  • Janusz Grobliński - v-ce prezes,
  • Irena Krawczyk - skarbnik.
  • Członkowie:
  • Wanda Nowicka,
  • Stanisław Wasyl.
Podczas zebrania założycielskiego przyjęliśmy deklarację od 15 nowych członków, potem wstępowali kolejni, aż 22 października 1980 roku, gdy Towarzystwo zostało zarejestrowane, było nas 27.

To były wówczas jedyne deklaracje, jakie zbieraliśmy. Potem członkiem Towarzystwa był po prostu każdy, kto chciał coś zorganizować dla innych, realizować swoją pasję, systematycznie uczestniczyć w naszych spotkaniach.

W pierwszych latach istnienia Towarzystwa organizowaliśmy pracę w wynajętych lokalach, ale z programem, który nas interesował. Stanisław Wasyl, dyrektor GOK, zapraszał różne zespoły, ale informował nas, gdy wśród zaproszonych wykonawców był ktoś szczególnie ciekawy. Pamiętam, poszliśmy całą grupą, gdy w jednym z ośrodków FWP śpiewał Maciej Zembaty. Dobrze się stało, że było nas wielu, bowiem gościom FWP nie bardzo odpowiadał rodzaj humoru, proponowany przez piosenkarza i ze zdumieniem patrzyli na nasze rozbawienie i oklaski.

W "Cechsztynie" (tam lekarzem był Janusz Grobliński), przy okazji "pokazu jednego obrazu" rozmawialiśmy o inspiracjach i kierunkach rozwoju we współczesnych sztukach plastycznych. Mówili o tym malarze: Jerzy ściesiński i Kazimierz Cebula. Na spotkania okolicznościowe, np. Dni Kultury w maju, przyjeżdżał "Kamerton", a z nim pan Struzik, chwytający za serce szlagierem "Brunetki, blondynki...". Zdarzało się wtedy, że byliśmy jedynymi, którzy pamiętali o ludziach kultury, paniach w Dniu Kobiet, kombatantach (kto inny w latach stanu wojennego miał do tego głowę!).

Różnorodność naszych działań, lub tylko przez nas firmowanych, była ogromna. Były to nawet spotkania z młodzieżą kolonijną czy przebywającą na zimowiskach, gdy dyrektorowi GOK skończył się miesięczny limit wypłat osobowych i mógł tylko nam pieniądze przekazać, a my z tych pieniędzy płaciliśmy za imprezę przez niego organizowaną i rozliczaną; takie były czasy. Ale po 1989 roku mogliśmy skończyć z fikcją, Dom Kultury mógł działać swobodnie, bez uciekania się do wyżej opisanych praktyk. Teraz więc skupiliśmy się na działaniach, które były dla ludzi stąd, zaspokajały ich potrzebę spotykania się i uczestnictwa w życiu kulturalnym. O niektórych z nich kilka słów przypomnienia.

W każdym środowisku znajdą się ludzie, którzy coś zbierają, czasem nawet uda im się stworzyć całkiem pokaźną kolekcję. Do dziś staramy się ich w tej pasji wspomagać. Pierwszym zbieraczem, który swoje zbiory pokazał publicznie był Tadeusz Dziewiałtowicz, ówczesny komendant Posterunku MO. Były to militaria - ciekawy zbiór białej broni, wyposażenia żołnierskiego, siodeł używanych w kawalerii itp. Jego pokaz odbył się w sali GOPiW przy ulicy Chrobrego 24, a przewodnikiem po zbiorach był kustosz Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu pułkownik Zenon Stein. Całkiem niedawno natomiast odbył się pokaz zbiorów innego kolekcjonera - Andrzeja Pogonowicza, który jest jedynym posiadaczem tak ogromnego zbioru widokówek dawnego Ustronia Morskiego. Na 60-lecie Bilblioteki Publicznej Andrzej Pogonowicz pokazał część ze swego ogromnego, liczącego ponad 500 sztuk zbioru, zawierającego widoki naszej miejscowości od czasów, kiedy istnieje fotografia, aż do końca II wojny światowej. Wystawę pomogły mu zorganizować panie Halina Grajek i Jola Supińska, bibliotekarki, ale także pracujące w zarządzie Towarzystwa.

Nasze zainteresowanie zbieraniem pamiątek wynikało z potrzeby gromadzenia tego, co jeszcze z dawnych lat, po wojennych zniszczeniach i przesiedleniach, zachowało się w domach, czasem tylko w ludzkiej pamięci. Temu celowi służyły imprezy z cyklu "Historia rodzin ustrońskich", na których dzieci, w obecności dorosłych, prezentowały historię swoich rodzin (z wykorzystaniem zdjęć i innych pamiątek). W przygotowanie tych spotkań angażowały się panie: Romana Sierocka, Krystyna Dziedziech i inne.

O swoich pracach - imprezach, wystawach, wydawnictwach - informowaliśmy zainteresowanych poprzez plakaty, imienne zaproszenia, wreszcie, gdy komputer stał się powszechnie dostępny, zaczęliśmy wydawać "Gazetę Ustrońską". Jej głównym "wydawcą" była pani Grażyna Dymańska, pomagali natomiast inni nauczyciele; w zależności od tematu numeru. A te były różne: wydania poświęcone kulturze, ale też problemom profilaktyki i uzależnień, reformy systemu oświaty, w pierwszym numerze znalazła się kronika towarzyska.

Członkowie Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego w Ustroniu Morskim uczestniczyli chętnie w imprezach organizowanych przez GOK. Dyrektor Stanisław Wasyl, krakus z urodzenia, zaprosił do Ustronia na plener studentów ASP z Krakowa, pod kierunkiem prof. Wiesława Bielaka. W zamian w Ustroniu zostały ich prace, zdobiące teren wokół Ośrodka Zdrowia.

Nasze kontakty ze studentami i pracownikami uczelni przydały się podczas wystawy naszych plastyków w Krakowie, w dniu 30 marca 2001 roku. Wszyscy oni, wraz z przyjaciółmi przyszli na wernisaż do śródmiejskiego Ośrodka Kultury, czym wprawili w zdumienie gospodarzy: nie spodziewali się oni, że plastycy z Ustronia Morskiego są tak popularni w Krakowie i mają przyjaciół w krakowskiej ASP. W następnych latach w Galerii "Na Nadbrzeżnej" gościliśmy innych jeszcze artystów Krakowa, swoje obrazy pokazała stypendystka miasta pod Wawelem Dagmara Kwiatek.

Z archiwum domowego Lidii Nejkauf pochodzi zdjęcie zatytułowane "Filipinki". Wykonane było w Ustroniu Morskim podczas otwarcia wystawy Wojewódzkiego Koła Nauczycieli Plastyków (luty-marzec 1998 r.). W wystawie, obok nauczycieli plastyki z dawnego województwa koszalińskiego, pokazały swoje prace autorki z naszego Towarzystwa: Irena Koźmińska, Lidia Nejkauf, Barbara Sobczyk-Ruchniewicz. Widać, że atmosfera była przednia, a do zdjęcia, już po otwarciu wystawy, pozują od lewej: Grażyna Cios, Barbara Dankowaska, Renata Malinowska, Irena Krawczyk, Sylwia Budna, Grażyna Dymańska, Katarzyna Skrzypkowiak.

Towarzystwo Społeczno-Kulturalne na swoje spotkania zapraszało różnych ciekawych ludzi, aby zainteresowanym umożliwić ich poznanie. Byli wśród nich także ludzie piszący, ale przez dwadzieścia siedem lat było ich tak wielu, że nie sposób wszystkich wymienić. Mnie pozostały ich książki i autografy. W tej publikacji wymienię tylko kilka spotkań literackich, na których promowaliśmy nasze książki.

W latach siedemdziesiątych jedynym poetą związanym z Ustroniem Morskim był kołobrzeżanin Stanisław Wasyl. To jego zapraszano na spotkania z młodzieżą i dorosłymi. On jednak najchętniej opowiadał o swoich dalekomorskich rejsach, pokazywał przywiezione z nich kolorowe przeźrocza, które przybyszom z głębi lądu zapierały dech. Nic więc dziwnego, że kierownicy ośrodków chcieli widzieć go często.

Dla mnie najważniejszym spotkaniem literackim było to, z dnia 17 kwietnia 1999 roku, promujące wydaną wcześniej książkę - zbiór wierszy "Wołanie mew". Był to przecież mój debiut, wydany w Koszalinie przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną. Miałem wielką tremę podczas spotkania, ale grupa przyjaciół, przychylne opinie o książce poety i krytyka literackiego Zbigniewa Jankowskiego z Gdańska pozwoliły przezwyciężyć stres. Dodam, że tomik został wydany przy finansowej pomocy Urzędu Gminy w Ustroniu Morskim i spotkał się z przychylną ocena krytyki literackiej, dostał nawet nagrodę literacką "Głosu Nauczycielskiego". Myślę, że dobrze promował Ustronie Morskie, którego niezwykły klimat stał się inspiracją do napisania wielu zamieszczonych tam wierszy.

Z inicjatywy Towarzystwa również w tym czasie powstała ważna dla nas książka "Jest takie miejsce na ziemi". Była to w pełni praca zbiorowa. Korzystaliśmy za wspomnień i zdjęć wielu mieszkańców, spisywało je wielu autorów. Ostatecznie w redakcji książki wzięli udział: Ewa Bielec, Urszula Czachorowska, Romana Sierocka, Wanda Sudak, Eugeniusz Koźmiński; teksty w maszynopisie przygotowały: Urszula Onyśko i Milena Wrzesień. W książce znalazły się fragmenty wspomnień podane do druku przez ś.p. Jana Wesołowskiego, prezesa Koła ZBOWiD, zdjęcia i reprodukcje wykonał Karol Skiba, a okładkę i rysunki w tekście - Irena Koźmińska. Publikacja ukazała się w 1998 roku i do dziś budzi spore zainteresowanie, może warto ją - po uzupełnieniu i rozszerzeniu - wznowić? Przy pomnę jeszcze, że fragmenty historyczne dotyczące najdawniejszych dziejów miejscowości zostały zaczerpnięte z pracy magisterskiej Zbigniewa Walkiewicza, wówczas studenta PAP, który za jej napisanie otrzymał od Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego nagrodę pieniężną.

Druga książka - "Almanach bałtycki", także pokazywała grupę ustroniaków, tym razem twórców. Wydana przez wydawnictwo "Alta Press" z Koszali Przyna, towarzyszyła wystawie ustrońskich plastyków,a zawierała noty o autorach obrazów, rzeźb, tkanin, a także wytwórców rzemiosła artystycznego; w drugiej części znalazły się teksty literackie - wiersze, opowiadania, reportaż. Prezentowani byli twórcy: Ludwig Becker, Helena Burkner, Wanda Irena Koźmińska, Lidia Nejkauf, Wanda Nowicka, Barbara Sobczyk-Ruchniewicz, Dorota Waligóra, Elżbieta Adamczyk, Iwona Rymaszewska, Krystyna Węclewska, Bogdan Kulita, Mieszko Majba, Ludwik Molcan, Eugeniusz Koźmiński, Przemysław Pawłowski, Waldemar Gałęzowski, Izabela Poznańska. Mając ich twórczość na względzie, Stanisław Zieliński na każdym spotkaniu ogłaszał, że Ustronie Morskie jest bardzo kulturalną gminą, ponieważ 1 procent jej stałych mieszkańców to artyści. Ktoś złośliwy obliczył, ilu twórców przypada na hektar ziemi uprawnej w gminie, ale okazało się, że jego wyliczenia nie były dokładne, więc pomińmy je milczeniem.

Po otwarciu wystawy odbyło się wielkie przyjęcie, a potem wspólne zdjęcie, wykonane przez Karola Skibę, dziennikarza "Głosu Koszalińskiego". Nawiasem mówiąc, mieliśmy szczęście, że prasa towarzyszyła nam wiernie przez wszystkie lata, a w jej archiwach znajduje się pełna dokumentacja naszych działań.

Malarzom, rzeźbiarzom poświęcimy jeszcze sporo miejsca na następnych stronach; teraz kilka słów o ludziach pióra, wymienionych wyżej.

Izabela Poznańska, wówczas dziennikarka, autorka zwracających na siebie uwagę reportaży, niestety, nie kontynuuje tamtych zainteresowań. Wyjechała do Stanów Zjednoczonych i jej obecne zdjęcia są zupełnie odmienne. Także Przemysław Pawłowski nie wykorzystuje w pełni swego literackiego talentu; jest marynarzem, może ciągle zbiera doświadczenia, które kiedyś zaowocują w postaci nowych książek, ale póki co nic nowego nie opublikował.

Waldemar Gałęzowski znany był zawsze z tego, że swoje teksty publikował niechętnie i ta skłonność pozostała mu do dzisiaj. Na szczęście ostatnio w kołobrzeskim kwartalniku "Latarnia Morska" znalazłem tekst szczególnej urody pt. "Hugo Hugo". Wydaje się, że jest to fragment większej całości, trzeba więc cierpliwie czekać, aż autor zechce go nam udostępnić, byśmy mogli cieszyć się kunsztem, specyficznym językiem tej prozy.

Jeżeli o mnie chodzi, to od wydania almanachu z 2000 roku ukazały się dwie książki: powieść "Ptaki i ludzie" w 2003 roku i zbiór wierszy "Dziennik meduzy" w 2005 roku.

Obie książki, co podkreślano w recenzjach i omówieniach prasowych, inspirowane były pejzażem i atmosferą Ustronia Morskiego i w ten sposób mogły się przyczynić do promocji naszej gminy. Były one w sprzedaży na terenie kraju, a 50 egzemplarzy tomu wierszy pan Jerzy Kołakowski zakupił dla amerykańskiej Polonii. Obie książki miały swoje wieczory promocyjne w Kołobrzegu i Koszalinie, także spotkania z czytelnikami w księgarniach. W Ustroniu Morskim w "Kabaczku" fragmenty "Ptaków i ludzi" czytał Stanisław Zieliński, a wiersze z "Dziennika meduzy" w Domu Kultury na Nadbrzeżnej bardzo pięknie przedstawiła Kaja Sosnowska i inni recytatorzy, przygotowani przez Tadeusza Kielara.

Niektóre spotkania literackie organizowaliśmy wspólnie ze Stowarzyszeniem Kołobrzeskich Poetów, jak to z 24 lutego 2001 roku, w którym udział wzięła koszalińska poetka Elżbieta Juszczak. Było to spotkanie promujące almanach kołobrzeskich poetów, który się właśnie ukazał. W następnych latach takich spotkań było więcej - promocje książek, "Poetyckie zaduszki", na których wspominaliśmy artystów zmarłych w ciągu ostatniego roku,ale i bliskich nam mieszkańców Ustronia Morskiego. Brała w nich udział Beata Mieczkowska-Miśtak, która wspólnie z nami, przy kawie i świecach, czytała swoje wiersze.

W tych wspomnieniach warto wymienić jeszcze inne spotkania z pisarzami, aktorami, zespołami artystycznymi, lecz szczupłość miejsca nie pozwala na kontynuowanie tego wątku. Jednak z sympatią i wzruszeniem przeglądam zdjęcia, czytam dedykacje zostawione w książkach, zaproszenia, pamiątki. Tyle lat, tyle wspomnień...

Z perspektywy minionego czasu widać, że najsilniejszą grupą w Towarzystwie Społeczno - Kulturalnym okazała się grupa plastyków. Ich indywidualne i wspólne wystawy stanowiły dobrą okazję do towarzyskich spotkań, kończących się zwykle rozmowami przy kawie. Towarzyszyły im zawsze występy - szkolnych zespołów muzykujących, przygotowanych przez Grażynę Dymańską, indywidualne popisy: Ani Szymczak (klarnet) i Justyny Liszka (flet), albo zespołów profesjonalnych ("Cisza jak ta"), czy instruktorka muzyki GOK Jana Sokolnickiego.

Początki systematycznej działalności wystawienniczej sięgają końca lat siedemdziesiątych. W Ustroniu Morskim pracowały wówczas panie: Barbara Sobczyk-Ruchniewicz, Wanda Nowicka, swoich sił próbowały Elżbieta Adamczyk i Krystyna Węclewska. Pokazywały okazjonalnie swoje prace w szkole lub na przeglądach twórczości nieprofesjonalnej w Kołobrzegu i Koszalinie. Dopiero jednak Towarzystwo i GOK umożliwiły twórcom systematyczne kontakty z odbiorcą w środowisku i poza nim, pomagały ich twórczość upowszechniać daleko poza Ustroniem Morskim. Zaczęło się od wystawy partnerskiej - troje kołobrzeskich plastyków: Irena Koźmińska, Lilioza Bucholtz-Sikorska i Marek Szczepanik pokazało swoje prace w 1978 roku w Klubie Ruch u pani Mieci Trzeszczkowskiej, w następnym roku w tym samym miejscu odbyła się indywidualna wystawa Ireny Koźmińskiej, jednak dopiero przyjęcie przez GOK siedziby przy ulicy Okrzei rozpoczęło regularną działalność grupy plastyków. W moich zbiorach zachowało się wiele katalogów i zaproszeń z tamtego okresu, w tym na wystawę organizowaną z okazji 40-lecia PRL. Wśród obrazów tam prezentowanych przeważały prace z kwiatami, dltego cztery uczennice klasy ósmej: Małgosia Matejek, Ala Grala, Marlena Trzeszczkowska i Jola Nita recytowały wiersze także poświęcone kwiatom. Dzisiaj dawne uczennice to dorosłe panie, ale niektóre z nich nadal aktywnie uczestniczą w życiu kulturalnym miejscowości.

Zainteresowanie publiczności wystawami (na wernisażu Barbary Sobczyk-Ruchniewicz chętni nie mieścili się w galerii!) spowodowało, że powiększała się grupa uczestników. Tak więc do wymienionych już pań uprawiających malarstwo i grafikę (W. I. Koźmińska, W. Nowicka, B. Sobczyk-Ruchniewicz) oraz tkaninę artystyczną (E. Adamczyk, K. Węclewska) dołączyli: Bogusław Kulita, rzeźbiarz samouk, Ludwik Molcan, dziś przedsiębiorca i Mieszko Majba. Ten ostatni, po ukończeniu nauki zawodu, zdobył maturę, ukończył na Politechnice Koszalińskiej studia na wydziale wzornictwa i dziś może uważać się za artystę nie tylko na podstawie prac, ale dyplomu uczelni.

Z wielkim trudem udało mi się namówić do pokazania swych prac Iwonę Rymaszewską, ale kiedy już to nastąpiło (po ośmiu latach!) okazało się, że ma wielki talent, a jej prace podobają się widzom. Dziś jest twórcą bardzo aktywnym, jest członkiem Stowarzyszenia Artystów - Grupa Kołobrzeg, autorką znakomitych prac na jedwabiu. Warto więc było przekonywać ją do uczestnictwa w życiu artystycznym.

Podobnie było z Dorotą Waligórą, która przestała tworzyć po przeprowadzce do Bagicza. Ale Stanisław Wasyl namówił ją do pokazania prac w dniu otwarcia Domu Kultury, a mąż Janusz Waligóra wskazał jej miejsce w wywiadzie dla prasy, który nosił tytuł: "Moja żona - artystka". Od tej pory autorka miała wiele znaczących wystaw w kraju i za granicą, uczestniczyła w plenerach (Osieki, Chodzież) aktywnie działa w ZPAP - Oddz. koszalińsko- słupski.

Ludwig Becker przyjechał z Niemiec do Ustronia Morskiego w połowie lat dziewięćdziesiątych, lecz ze względu na barierę językową nie miał żadnych kontaktów ze środowiskiem twórców. Dopiero zorganizowane spotkanie w kawiarni z plastykami przełamało lody. Dziś Ludwig jest bardzo płodnym artystą, uczestniczy w wystawach i plenerach, także w pracach Stowarzyszenia - Grupa - Kołobrzeg. Towarzyszy mu zawsze jego żona Maria, fotografik i tłumacz artysty.

I tak rozrastała się grupa ustrońskich plastyków. Kilkakrotnie wystawiała swe obrazy Lidia Nejkauf, nauczycielka; przyłączyła się także Helena Burkner, malarka, fotografik i przemiła koleżanka, która chętnie gości twórców i ich przyjaciół w swej posiadłości w Malechowie. Ona także uczestniczy w pracach "Grupy Kołobrzeg".

Dla wszystkich plastyków, zresztą każdego twórcy, najważniejsze są dokonania własne. Tworzy się przecież w samotności, na własną odpowiedzialność. Dla grupy natomiast najważniejszym jak dotąd pokazem były "Prezentacje", wystawa otwarta 3 maja 1997 roku w Galerii Nadbrzeżnej. Oglądając wystawę można się było przekonać, że prace reprezentują wysoki poziom artystyczny, bardzo wyrównany i twórcy mogą bez kompleksów pokazywać je w każdej galerii. Tego samego zdania była Sejmowa Komisja Kultury, która podczas wyjazdowego posiedzenia odwiedziła Ustronie Morskie i gościła na Nadbrzeżnej. Posłowie nie chcieli wierzyć, że wszystkie prace są autorstwa miejscowych twórców. Wszystkie prace zostały później pokazane także w Koszalinie i Polanowie.

A potem były inne wystawy - wspólne w Krakowie (30.03.2001 r.), w Ustroniu nad Wisłą, w zaprzyjaźnionych gminach w Niemczech. Wielu twórców miało także swoje wystawy indywidualne, nowe obrazy, rzeźby, albumy i inne realizacje plastyczne. Liczę, że będą następne, bo to prężne środowisko i uznane. Jak to się stało, że w Ustroniu Morskim przez tyle lat mogła działać tak prężnie grupa ludzi - animatorów i twórców kultury, organizatorów życia kulturalnego i towarzyskiego? Złożyło się na to wiele czynników: najpierw istniała potrzeba takiego działania, chęć tworzenia dla siebie i innych. Pomogły w tym okoliczności: życzliwość i zainteresowanie środowiska, pomoc ze strony władz, szczególnie Wójta Gminy Stanisława Zielińskiego i współpraca z instytucjami.

Należy sobie i społeczności gminnej życzyć, aby w przyszłości było podobnie.

Dorastają ludzie młodzi, wykształceni, wielu z nich zostaje w Ustroniu Morskim. Mam nadzieję, że Towarzystwo Społeczno - Kulturalne - dzięki ich pracy - nadal będzie działało z pożytkiem dla społeczeństwa naszej gminy.

Eugeniusz Koźmiński

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Inicjatywy Wspólnotowej INTERREG III A (Fundusz Małych Projektów Euroregionu Pomerania) oraz ze środków budżetu Państwa.

Projekt i wykonanie: Studio Reklamy Internetowej CREATIS